czwartek, 10 listopada 2016

Prolog

"Tantum vitam habetis aeternam, 
gustus saporem impsum"
"Tylko Ci, co życie wieczne mają, 
zaznają  jego prawdziwy smak."


 POCZĄTEK




Współcześnie.

Mężczyzna o ciemnych jak noc, niedbale ułożonych włosach wstąpił do klubu Santa Rossa. Siadając przy barze skinął barmanowi i zamówił tequilę. Chłop stojący za ladą szybko wykonywał zamówienie biorąc alkohol z półki i wlewając go do niewielkiego kieliszka postawił przed mężczyzną.
Jednym pociągnięciem opróżnił go i poprosił o to samo.
-Ciężki dzień, co? - zapytał go chłopaczyna. - Kobieta?
Mężczyzna spojrzał na niego dziwnie i opróżnił drugi kieliszek. Przyglądał mu się dłuższą chwilę, ale nie spoglądał mu prosto w oczy tylko skupiał się na szyi, na tętnicy. W uszach dzwoniło mu jej mocne pulsowanie, jak krew przepływała swoim rytmem z serca, przez aortę i inne narządy. Czuł ją, pragnął jej.
Otrząsnął się z fantazji i spojrzał na barmana.
-Kobieta? Nie - zaprzeczył szybko. W jego życiu nie było kobiet na poważnie, były jedynie do zaspokajania potrzeb zarówno fizycznych jak i głodowych. - Żadna nie zawróciła mi w głowie.
Uśmiechnął się i zamówił kolejną tequilę.
-Zaraz zamykamy.
-Spokojnie, wypijam i już mnie nie ma.
Wstał od baru, rzucił na ladę banknot o wartości dwudziestu pięciu dolarów, skinął głową i wyszedł. Gdy drzwi zamknęły się za nim skręcił w najbliższą uliczkę, schował się między kontenery sklepu i czekał.
Czas łowów.

*
Barman zamknął klub o godzinie trzeciej nad ranem i wyszedł tylnym wyjściem i przekręcił klucz w zamku, aż zamek zaskoczył dając znak, ze drzwi są zamknięte. Schował klucze do kieszeni spodni, poprawił szalik i ruszył w stronę wyjścia z alejki, a wtedy ukryty mężczyzna rzucił się na Niego i wbił swoje zęby w tętnice szyjną, o której fantazjował przy barze, pożywiał się. Czuł w ustach ten słodki posmak krwi.
Ciało zaczęło opadać z sił z wyniku 'wykrwawienia', mężczyzna puścił je by upadło z łoskotem w śnieg.
-Oh, Jace czy Ty nigdy nie nauczysz się po sobie sprzątać? - usłyszał damski głos.
Spojrzał w kierunku dochodzącego dźwięku i ujrzał kobietę, która stała niedaleko niego z schowanymi dłońmi w kieszeniach płaszcza.
-A czy ty Clarisso przestaniesz wreszcie szpiegować brata?
-Mała wampirzyca szuka braciszka i znalazła go - uśmiechnęła się, odsłaniając szereg śnieżnobiałych zębów.

1 komentarz: